Witajcie na blogu poświęconym relacji dwóch demonów: Beliala Arymana oraz Adama "Ravena" Veneux de Bris. Genezę tego opowiadania znajdziecie w linkach na dole, a tymczasem – zapraszamy na yaoi!

wtorek, 6 listopada 2012

Traktat historyczny o malarstwie

No dobra, żartuję, żadnego traktatu nie będzie. Jest za to mały bonusik w postaci podobizny Belusiątka i Kruczusia, macie, jarajcie się w oczekiwaniu na nowy, gorący rozdział (oj, dzieje się tam, dzieje :3).





W oryginalnym rozmiarze i lepszej jakości tutaj.
Och, a jeszcze w temacie malarstwa: przypomniała mi się pewna anegdotka.

Sytuacja miała miejsce w moim pokoju, podczas czytania przeze mnie książki i obserwowania od czasu do czasu kątem oka poczynań Beliala. Siedział przy sztaludze (zajebanej z pracowni malarstwa i rysunku na mojej uczelni) i zawzięcie coś malował (moimi) akrylami, cały czas psiocząc.
     Ja: Co tam malujesz?
Belial: Pozycje do kamasutry.
     Ja: Eeee...
Belial: Ale modeli mi brakuje.
I w tym momencie, jakby na zawołanie,  w moim pokoju zjawił się Raven. Belial zabrał się ochoczo do zabawy pędzlami (if you know what I mean). Po skończonym seksie przeleciany Kruczek padł bez sił na pościel, rozczochrany, zarumieniony... Innymi słowy: orgazm oczny. Belial postanowił to natychmiast wykorzystać i od razu zasiadł przy sztaludze, starając się namalować akt Adasia. Demon jednak ułożył się tak niefortunnie dla malarza, że zasłaniał sobie sporą część twarzy, wywiązała się więc taka rozmowa:
 Belial: A mógłbyś rękę przesunąć nieco w prawo?
Raven: ...
 Belial: ...
Raven: ...
 Belial: ...halo?
Raven: Spierdalaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz