Witajcie na blogu poświęconym relacji dwóch demonów: Beliala Arymana oraz Adama "Ravena" Veneux de Bris. Genezę tego opowiadania znajdziecie w linkach na dole, a tymczasem – zapraszamy na yaoi!

niedziela, 2 września 2012

Black Flame (one-shot)

Piątek. Nowy Jork. Środek nocy.
Wkurwiony i kompletnie pijany wytoczyłem się z klubu, klnąc na czym świat stoi. Opuściłem imprezę w najlepszym możliwym momencie - właśnie wtedy, gdy Belial wyciągnął na parkiet jakąś kobietę, obejmując ją ciasno i bezczelnie przesuwając dłońmi po jej plecach coraz niżej w dół. Minuta dłużej, a nie wytrzymałbym i zdzielił go w ten durny pysk.
- Czemu on nigdy nie potrafi trzymać łap przy sobie?! Wkurwia mnie to!!! - wrzasnąłem. Kilku przechodniów spojrzało na mnie krzywo, ale po pijaku rzadko kiedy przejmuję się zarówno opinią innych, jak i eleganckim doborem słów. Rzuciwszy jeszcze parę dosadnych epitetów, ruszyłem z miejsca chwiejnym krokiem, z dziwnym wrażeniem, że chodnik ugina się pod moimi stopami. Nagle wyczułem za plecami czyjąś obecność. Nie musiałem nawet się odwracać, by wiedzieć, że to ten niewydarzony idiota, książę od siedmiu boleści i pieprzony Don Juan w jednym, który wyleciał z klubu, gdy tylko zauważył, że mnie nie ma. Przyspieszyłem kroku, próbując iść prosto, ale ilość wypitego alkoholu wciąż dawała o sobie znać. Zatoczyłem się lekko, niemal upadając na ziemię. Z moich ust wyrwało się głośne i zdecydowanie niecenzuralne przekleństwo.
- Hej, Raven, powiesz mi, co się stało? - zawołał lekko poirytowany Belial, zbliżając się do mnie.
- Nic się nie stało. Wracaj do klubu, ty niewyżyty seksualnie popaprańcu - warknąłem. - Już nigdy nie pójdę z tobą na żadną imprezę.
- Ale o co ci kurwa...
- Czekaj, źle powiedziałem. Już nigdy więcej nigdzie z tobą nie pójdę - wycedziłem i ruszyłem chwiejnie przed siebie, opędzając się od Beliala jak od natrętnej muchy. - I zamknij w końcu ten swój durny ryj - dodałem jeszcze, ignorując jego natarczywe pytania.

Kiedy tylko znaleźliśmy się w mieszkaniu, bezwładnie osunąłem się na łóżko. Zaraz potem poczułem, jak Belial siada na mnie okrakiem i zaczyna rozpinać mi koszulę. Bezczelny typ.
- Spierdalaj - wybełkotałem, czując, jak litry wypitej wódki podchodzą mi gwałtownie do gardła.
- Nie ma mowy, mój rozgniewany kruku. Jesteś taki słodki, kiedy się złościsz. - Zaśmiał się i pocałował mnie w usta. Szarpnąłem się i walnąłem go na odlew w twarz.
- Spierdalaj, dotarło?! - wrzasnąłem. Belial syknął i podniósł dłoń do zaczerwienionego policzka, ale po krótkiej chwili odzyskał rezon.
- Ach, więc dzisiaj chcemy na ostro? - spytał, uśmiechając się w wyjątkowo wredny sposób.
- Nie, dzisiaj w ogóle nie chcemy - warknąłem i zamachnąłem się ponownie, ale demon szybko złapał mnie za nadgarstki, przycisnął je do pościeli i zbliżył usta do mojego ucha.
- Myślisz, że ktoś cię pyta o zdanie? - mruknął i ugryzł mnie mocno w szyję.
Syknąłem, czując, jak jego ostre kły zagłębiają się w mojej skórze. Nie dość, że byłem pijany, to jeszcze ten idiota odsączał ze mnie całą krew... Cudownie. Nie miałem jednak zamiaru pozwolić się tak traktować. Zebrałem w sobie wszystkie siły, gwałtownie uniosłem biodra i przywaliłem mu kolanem w krocze. Belial jęknął głucho i przysiadł na łóżku z bardzo nieszczęśliwą miną. Wykorzystując chwilową przewagę, rzuciłem się na niego z impetem. Najpierw biliśmy się w skotłowanej pościeli, po czym sturlaliśmy się z łóżka i wylądowaliśmy na podłodze, ani na chwilę nie przerywając walki. Z nas obu to ja byłem tym słabszym, ale do działania nakręcała mnie wściekła siła mojej furii. Trwało to dosyć długo, ale ostatecznie to ja przygwoździłem Beliala do podłogi, śmiejąc się triumfalnie. Obaj ciężko dyszeliśmy, w dodatku demon miał rozorany cały prawy policzek, mi zaś ciekła krew z wargi i rany na szyi. Czując na szyi ciepłą strużkę i przypominając sobie o wydarzeniach minionego wieczoru, znowu wezbrał we mnie potężny gniew.
- Nawet nie wiesz, jak mnie dzisiaj wkurwiłeś - syknąłem, patrząc mu w rozjarzone błękitem ślepia.
- Ale o co ci w ogóle chodzi? - dopytywał się demon.
- Masz czelność pytać, skurwysynu?! - wrzasnąłem. - Zaraz dam ci porządną nauczkę - syknąłem, zdzierając z niego spodnie. Belial spojrzał na mnie zdziwiony, po czym uśmiechnął się i usłużnie uniósł biodra, żeby łatwiej mi było go rozebrać. Ta uległość paradoksalnie jeszcze bardziej mnie rozwścieczyła. Przewróciłem go gwałtownie na brzuch, żeby nie musieć patrzeć na ten kpiący uśmieszek i rozjarzone intensywnym błękitem oczy. Rozpiąłem rozporek, złapałem Beliala z tyłu za włosy i przyciągnąłem do siebie, po czym wszedłem w niego bez przygotowania, mocno, brutalnie, ignorując rozdzierający krzyk, który opuścił jego gardło.
- Sam się o to prosiłeś - warknąłem i zacząłem się szybko poruszać, z satysfakcją przyjmując coraz głośniejsze krzyki demona. A jeśli wnioskować po jego nabrzmiewającej męskości, którą musnąłem kilka razy palcami, nie były to tylko i wyłącznie krzyki bólu. Kiedy wyszedłem z niego na chwilę, by zmienić pozycję, Belial błyskawicznie odwrócił się i pchnął mnie na łóżko.
Otworzyłem usta, żeby go zwyzywać, ale demon szybkim ruchem zbliżył się do mnie i zapełnił je swoim wzniesionym erekcją penisem. Zakrztusiłem się i zacząłem szarpać. Belial położył dłoń na mojej głowie i brutalnie zmusił mnie, żebym zaczął mu obciągać. Tego już było za wiele. Nie mogąc powstrzymać wściekłości, ugryzłem go. Demon wrzasnął, po czym szybko wycofał się z moich ust.
- Teraz to ty mnie wkurwiłeś - warknął. Jednym szarpnięciem zerwał ze mnie koszulę i spodnie, po czym wszedł we mnie głęboko, bez zbytniej delikatności, ale i tak był znacznie łagodniejszy niż ja dla niego przed chwilą.
- Dlaczego zawsze to robisz? - wydyszał, patrząc mi wściekle w oczy. Zacisnął palce na mojej męskości. - Dlaczego mi się stawiasz? - Zaczął szybko poruszać dłonią. - Dlaczego się opierasz?
Zamiast odpowiedzi z moich ust wyrwał się długi, namiętny jęk. Belial gwałtownie przyspieszył, wchodząc we mnie coraz głębiej. Obaj doszliśmy niemal jednocześnie, wypełniając pokój głośnymi krzykami. Kiedy wszystko się skończyło, demon delikatnie scałował z mojej twarzy kilka nieposłusznych łez.
- Jesteś czasem taki niemądry, Adamie - mruknął cicho i obdarzył mnie kolejnym czułym pocałunkiem, tym razem w usta. – Nie liczy się nikt inny poza tobą. Rozumiesz? Nikt.
Objąłem go i przymknąłem oczy, wtulając twarz w zgięcie między jego szyją a ramieniem, ale demon stanowczym gestem zmusił mnie, bym na niego spojrzał. Leżeliśmy tak jeszcze długo, patrząc sobie poważnie w oczy.

Po jakimś czasie Belial zsunął się ze mnie i zaczął się ubierać.
- Ach, a więc idziesz sobie? - spytałem, starannie ukrywając rozczarowanie. Ku mojemu zdziwieniu, demon uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Bez obaw, niedługo wrócę. Czekaj na mnie. - Puścił mi oczko i zanim zdążyłem się zorientować, teleportował się. Westchnąłem cicho, starając się zignorować silne zawroty głowy, po czym przykryłem się kołdrą i od razu zasnąłem.

Obudził mnie jakiś szelest. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się dookoła, lekko zdezorientowany. W mojej głowie pulsował tępy, irytujący ból.
- Pobudka, śpiący królewiczu! - zawołał wesoło Belial, gramoląc się na łóżko z jakąś podejrzanie wyglądającą torbą. Nim zdążyłem zareagować, usiadł na moim podbrzuszu (uch, chyba zaczęło mu to wchodzić w nawyk) i unieruchomił mi ramiona, przyciskając je mocno nogami do pościeli.
- Teraz się nie ruszaj - pouczył mnie i sięgnął do torby. Wybałuszyłem oczy, gdy zobaczyłem, co z niej wyciągnął.
- Ty chyba sobie kurwa jaja robisz - warknąłem. Nim zdążyłem zareagować, Belial przyczepił do mojej głowy... pluszowe kocie uszy.
- Wyglądasz słodko - mruknął i pocałował mnie delikatnie w usta.
- Zdejmij. To. Natychmiast. Z mojej. Głowy - powiedziałem z udawanym spokojem, dobitnie akcentując każde słowo.
- To nie wszystko! - zawołał radośnie demon. Zwiększając nacisk na moje ramiona, wyciągnął z torby ozdobioną łańcuszkiem obrożę i zapiął mi ją na szyi.
- Teraz zrób "miau", kotku - zaśmiał się.
- Chyba cię pojebało - warknąłem.
- Och, nie brzmiało to jak "miau" - stwierdził Belial ze smutkiem, poprawiając mi obrożę. - Chyba będę cię musiał ukarać, nie sądzisz? - Nim zdążyłem odpowiedzieć, demon pochylił się nade mną i wpił się w moje wargi, przygryzając je mocno. Sapnąłem cicho, gdy zaraz potem wsunął mi język do ust, pieszcząc nim podniebienie. Nie przerywając pocałunku, złapał mnie za nadgarstki i zaczął poruszać biodrami, do przodu i do tyłu, z każdym kolejnym ruchem coraz szybciej. Śliski materiał jego spodni przesuwał się po mojej nabrzmiewającej męskości, wywołując we mnie potężną falę pożądania. Kiedy jęknąłem głośno prosto w usta demona, ten oderwał się ode mnie i wyprostował, patrząc na mnie z góry z szerokim uśmiechem.
- Wiesz co, naprawdę ci pasują te uszka - mruknął, nie przestając poruszać się na moim podbrzuszu. Spojrzałem na niego ze złością. Zdążyłem już o nich zapomnieć, a ten znowu swoje.
- Nie jestem twoją kolejną pieprzoną zabawką, idioto - warknąłem, próbując wyrwać dłonie z jego silnego uścisku.
W odpowiedzi Belial zaczął delikatnie muskać palcami wnętrza moich nadgarstków. Zadrżałem lekko, a demon uśmiechnął się jeszcze szerzej, wiedząc doskonale, że pieszczoty tego miejsca zawsze sprawiają mi ogromną przyjemność. Pochylił się i zaczął powoli lizać mój tors, wilgotnym językiem zataczając kręgi wokół sutków. W końcu dotarł do nich i zaczął je delikatnie ssać, zerkając na mnie z ukosa.
- Ściągaj... to... z mojej głowy - wydyszałem, ale przerywane cichymi jękami polecenie nie zabrzmiało chyba specjalnie przekonująco. Belial podniósł głowę, wpatrując się zachłannie w moje zamglone oczy i zaczerwienione policzki.
- Nie - odpowiedział cicho i zjechał językiem trochę niżej. Patrzyłem szeroko otwartymi oczami, jak liże mnie po brzuchu, by nieznośnie długą chwilę później skierować się w stronę mojej męskości. Zaczął mnie delikatnie pieścić, przesuwając językiem po całej długości penisa i jąder. Z moich ust wyrwał się długi, przeciągły jęk, po którym Belial przestał się hamować i wziął go całego do ust, owijając swoim zwinnym językiem wrażliwe miejsce pod żołędzią. Obciągając mi, kołysał zmysłowo biodrami, patrząc mi prosto w oczy. Oszołomiony tymi hipnotycznymi, podniecającymi ruchami, z głośnym krzykiem doszedłem w jego ustach. Belial połknął wszystko z wyraźną przyjemnością, po czym wsunął język pomiędzy moje pośladki. Sapnąłem cicho i wyprężyłem się, zaciskając rozedrgane palce na pościeli. Kiedy Belial uznał, że jestem gotowy, przytulił mnie mocno. Wsunąłem palce w jego splątane włosy i uniosłem lekko biodra, sygnalizując, czego mi w tej chwili trzeba.
- Chodź do tatusia, kotku - zamruczał demon i podniósł mnie do góry. Krzyknąłem głośno i wygiąłem się w tył, gdy gwałtownie nabił mnie na siebie. Czując ponaglający dotyk jego dłoni, zacząłem się poruszać, na początku powoli, a później coraz szybciej, czując, jak męskość mojego kochanka wchodzi we mnie coraz głębiej. Przymknąłem oczy i zatopiłem się cały w odczuwaniu rozkoszy. W pewnym momencie demon złapał mnie za obrożę na szyi i przyciągnął do siebie. Nasze usta złączyły się w długim, namiętnym pocałunku, a moim ciałem wstrząsnął potężny orgazm, któremu dałem upust w głośnym krzyku. Belial doszedł po chwili, wypełniając mnie swoim gorącym nasieniem. Obaj opadliśmy zdyszani na łóżko, patrząc na siebie zamglonymi oczami. Kiedy mogłem już w końcu złapać oddech, przysunąłem się bliżej do mojego kochanka i ugryzłem go delikatnie w ucho.
- Miau - powiedziałem cichutko i uśmiechnąłem się. W oczach wyraźnie uradowanego Beliala zapaliło się kilka błękitnych iskierek. Przyciągnął mnie gwałtownie do siebie, bawiąc się przyczepionymi do mojej głowy kocimi uszkami.
Tej nocy jeszcze bardzo długo nie było mi dane zasnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz