Witajcie na blogu poświęconym relacji dwóch demonów: Beliala Arymana oraz Adama "Ravena" Veneux de Bris. Genezę tego opowiadania znajdziecie w linkach na dole, a tymczasem – zapraszamy na yaoi!

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział VII

Raven

Wyprężyłem się i westchnąłem z rozkoszą, kiedy zaczął bawić się moimi sutkami, liżąc je i lekko pocierając. Obserwował mnie uważnie kątem oka, przyjmując z satysfakcją każde westchnięcie, każdy jęk opuszczający moje usta.

Obaj zaspokoiliśmy już głód pierwszej namiętności, więc jego pieszczoty były delikatne, nienachalne, zbliżające do finalnej rozkoszy najwolniej, jak to tylko było możliwe. Dopiero teraz mieliśmy okazję poznać się lepiej. Rozbawiło mnie i rozczuliło zarazem odkrycie, że Belial mruczy jak kot, kiedy gładzę jego włosy i skórę głowy. Chociaż, w jego przypadku słowo "kot" wydaje się nieco nieodpowiednie, pomyślałem, patrząc z zachwytem na wspaniałe mięśnie demona napinające się pod gładką, wilgotną od potu skórą. Z tą swoją nieokiełznaną, dziką siłą przypomina raczej lwa albo panterę.

Belial przygryzł mi lekko sutek, zupełnie jakby wyczuwał, że moje myśli są lekko rozproszone (hej, idioto, nie zapominaj, kto tu naprawdę jest telepatą!). Jęknąłem cicho, nie przestając gładzić jego włosów. Drugą dłoń zsunąłem nieco niżej, zatrzymując się na karku i masując go lekko. Pod dotykiem moich palców napięte mięśnie zaczęły się rozluźniać i odprężać. Uśmiechnąłem się, złapałem demona mocniej za włosy i przyciągnąłem gwałtownie do siebie. Belial warknął cicho (wydawał się być bardzo zaabsorbowany obserwacją moich twardniejących sutków), ale szybko zamknąłem mu usta głębokim pocałunkiem.



Belial

To był długi pocałunek, jeden z gatunku tych, których zmysłowość może przyprawić o zawrót głowy nawet najbardziej rozpustnego demona. Inicjatywa całkowicie należała do Ravena, pozwoliłem mu więc eksplorować moje wnętrze. W pewnej chwili jednak nie mogłem się już dłużej powstrzymywać i zassałem jego język, a mój poważny zazwyczaj kochanek drgnął i natychmiast zaczął z większą siłą i pasją napierać na moje usta swoimi wargami i zębami, jakby próbował mnie zjeść. Zaraz też pękła moja zasklepiająca się już rana i poczułem słodki, nieco metaliczny smak. Odchyliłem się odrobinę, a Raven wysunął język i zaczął zlizywać szkarłatną ciecz z moich ust. Otworzyłem oczy, by móc przyglądać się z bliska wachlarzowi jego długich, wywiniętych rzęs, pod którymi igrały cienie. Niemal zbyt piękny, by mógł być prawdziwy, przemknęło mi przez głowę.

Kiedy dolna warga przestała mi krwawić, przysunąłem się do jego szyi. Wylizywałem pokrętną ścieżkę na jego aksamitnej skórze, przysysając się w niektórych miejscach i tworząc tam malinki, a Raven nagradzał mnie cichym pojękiwaniem. W pewnym momencie ponownie wsunął swoje długie palce w moje wciąż wilgotne włosy i tym razem nadeszła moja kolej na wyartykułowanie zaznawanej przyjemności. Wyczułem pod językiem jego przyspieszający puls (czy powodem mogła być moja reakcja?). Z rosnącym podnieceniem przyssałem się do tego wciąż nabierającego prędkości staccata, by w końcu zanurzyć swoje kły w miękkim ciele Ravena. W dół gardła spływał życiodajny płyn, przyjemnie mnie ogrzewając od środka. Używając całej mojej nikłej w tym momencie siły woli oderwałem się od szyi demona. Zamglonymi oczami zacząłem się mu przypatrywać; na ustach błąkał mi się delikatny uśmiech, a na szczęce poczułem spływającą strużkę.



Raven

Opadłem bezsilnie na łóżko. Belial wyssał ze mnie zdecydowanie zbyt wiele krwi; zaledwie kilka kropel dzieliło mnie od całkowitego omdlenia. Cały świat wokół wirował, kołysał się, zanikał w szalonym kalejdoskopie psychodelicznych barw. Jęknąłem krótko, boleśnie, czując w uszach narastający szum. Próbowałem się podnieść, ale moje ruchy były spowolnione i niezdarne, zupełnie tak, jakbym poruszał się w wodzie. Chwytając powietrze urywanymi, płytkimi haustami, przyciągnąłem demona za włosy i ostatkiem sił wbiłem mu kły w szyję, brutalnie rozdzierając skórę i przysysając się do gorącej, pulsującej tętnicy.

Już po raz drugi w życiu piłem jego krew, i tym razem było to doznanie głębsze, intymniejsze, o wiele bardziej złożone. Ach, ten niezrównany smak, który czułem na języku - to była symfonia rozkoszy i spełnienia, urzeczywistnienie wszystkich możliwych żądz, obietnica wyniszczającej, obłędnej namiętności. Nic się nie liczyło. Zniknąłem. Zniknęło też piękne, silne ciało obok mnie. Zniknął cały widzialny świat. W tej jednej, cudownej chwili cały byłem gorącym, czerwonym strumieniem, który nieokiełznanym potokiem wlewał się w moje spragnione ciało. 

Otrzeźwienie przyszło po chwili. Poczułem nagle, jak Belial gwałtownie chwyta mnie za głowę i odrywa z trudem od swojej szyi. Szarpnąłem się, rozpaczliwie próbując przyssać się z powrotem do rany. Demon wymierzył mi mocny policzek, wpatrując się gniewnie w moją twarz. Krzyknąłem cicho, przykładając dłoń do piekącego miejsca. Krew była wszędzie - na moich wargach, na brodzie, na czole, nawet we włosach. Spojrzałem na Beliala błagalnie, szukając przebaczenia w nieprzeniknionej czerni jego ogromnych, groźnych oczu.

Jak mogłem to zrobić? Jak mogłem o tobie zapomnieć, mój upadły aniele? Twoja krew mnie opętała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz