Witajcie na blogu poświęconym relacji dwóch demonów: Beliala Arymana oraz Adama "Ravena" Veneux de Bris. Genezę tego opowiadania znajdziecie w linkach na dole, a tymczasem – zapraszamy na yaoi!

wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział IV

Raven

Serce tłukło się w mojej piersi jak oszalałe. Jego szybki, jednostajny rytm w połączeniu z szumem krwi w uszach sprawiał, że nie byłem w stanie skupić się na niczym poza tym, co właśnie robił ze mną Belial. A robił rzeczy bezwstydnie wręcz rozkoszne. Z moich ust wydobywały się kolejne jęki, coraz głośniejsze i bardziej błagalne.



Ostatkiem sił odwróciłem twarz i spojrzałem mu w oczy. Chyba jeszcze bardziej go to podnieciło, bo gwałtownie przyspieszył, jeszcze szybciej wsuwając we mnie palce, jeszcze mocniej zaciskając dłoń na mojej męskości. Zalała mnie kolejna, nieznośnie gorąca fala rozkoszy. Wpatrywałem się z zachwytem w jego jaśniejące błękitem oczy, w ciemne włosy, okalające piękną twarz, w rozchylone usta, zaczerwienione i nabrzmiałe od naszych wspólnych pocałunków. Wpiłem się w nie rozpaczliwie, przygryzając je i ssąc, bliski obłędu.



Belial gwałtownie pochylił się i wbił mi w szyję swoje ostre kły. Z niewielkiej rany trysnęła krew, a całym pomieszczeniem wstrząsnął mój głośny, namiętny krzyk. Opadłem bezsilnie na jego ramię, dysząc ciężko. Demon uśmiechnął się, po czym, patrząc mi wyzywająco w oczy, zbliżył do ust rękę pełną mojego nasienia i zaczął ją dokładnie oblizywać, wyraźnie rozkoszując się moim smakiem. Nieco zmieszany, spuściłem wzrok, patrząc w dół - wprost na jego wzniesiony potężną erekcją członek. Na ten widok znowu oblała mnie gwałtowna, nieokiełznana fala pożądania.



Przytuliłem się mocno do Beliala, zaciskając dłonie na jego umięśnionych ramionach. Demon odwzajemnił uścisk, obdarzając mnie przy okazji długim, namiętnym pocałunkiem, po czym dość brutalnie rzucił mnie na kanapę twarzą do dołu. Jedną rękę wsunął w moje splątane włosy, zaś drugą przesunął na podbrzusze, zaciskając swoje zwinne palce na mojej twardniejącej męskości.



Krzyknąłem, gdy niespodziewanie poczułem go w sobie. To nowe uczucie było tak niezwykłe, tak absorbujące i niewiarygodnie rozkoszne, że na chwilę straciłem oddech. Czułem wszystko o wiele intensywniej niż wtedy, kiedy robił to palcami. Wypiąłem się mocniej, dając mu do zrozumienia, że chcę, by wsadził mi go jeszcze głębiej, mocniej, żeby zrobił ze mną to wszystko, na co tak długo miał ochotę. Wgryzłem się gwałtownie w obicie kanapy, gdy zaczął się we mnie poruszać. Gładki, chłodny materiał tłumił skutecznie moje głośne krzyki.



Belial

Był tak cudownie ciasny. Początkowo musiałem bardzo uważać, żeby go nie uszkodzić, nie sprawić mu bólu... Ale po chwili przestałem się tym przejmować. Raven krzyczał, starał się to słumić poręczą sofy, jednak było to niemożliwe. I nie krzyczał z bólu, a przynajmniej nie tylko. Wiem, o czym mówię, bo namacalny tego dowód tkwił w mojej prawej ręce.



Czułem się jak we śnie. Wchodziłem w Ravena coraz mocniej, próbując całkowicie się w nim zanurzyć, pode mną grały mięśnie jego pośladków, pleców, ramion; dłonią przesuwałem po erekcji demona, powodując tym samym jego głośniejsze krzyki. Nasze spocone ciała ocierały się o siebie, za każdym razem wydając mokre plaśnięcie. A ten upojny zapach! Woń krwi, pożądania, naszych ciał i ostrego rżnięcia – symfonia rozkoszy. Czy może być coś lepszego?



Oczywiście, że może. Wysunąłem się z Ravena, obróciłem go przodem do siebie, kładąc sobie jego wspaniale wyrzeźbione nogi na ramionach i znów posiadłem jego ciało. Wbijałem się tak mocno i szybko, że dźwięki wydawane uprzednio przez demona teraz zamieniły się w jeden ciągły krzyk. Zaczął się pode mną wić, a po chwili dostrzegłem, że rozdrapuje swoje ręce. Natychmiast złapałem jego nadgarstki i pochyliłem się, by przyszpilić je do poręczy. Teraz tylko cale dzieliły nasze twarze, a Raven już więcej nie krzyczał, tylko pojękiwał przez zdarte gardło. Każde pchnięcie było dla nas obu osobną paradą przyjemności.



Chłonąłem wzrokiem piękno Ravena, próbując wyryć sobie w pamięci jego roziskrzone oczy wpatrujące się w jakiś odległy punkt poza moją twarzą, jego cudowne, wilgotne od potu kości policzkowe, obłędny wykrój rozchylonych ust, zmarszczone brwi. - Jesteś taki piękny – wydyszałem szeptem i pochyliłem się, by go pocałować. On jednak załkał prosto w moje usta i poczułem, jak po brzuchu rozlewa mi się ciepła ciecz. Zaraz potem moim ciałem targnął spazm, który wydusił ze mnie ochrypły krzyk i doszedłem we wnętrzu demona.



Kiedy opadła fala pożądania, wysunąłem się z Ravena, zdjąłem jego nogi z moich ramion i opadłem bez sił na jego ciało. Przez naprawdę długą chwilę leżeliśmy tylko, rozpaczliwie próbując złapać oddech. Kiedy znowu mogłem mówić, uniosłem się z wysiłkiem na łokciach, spojrzałem na demona i wyszeptałem: - Łał. To było... - ale nie dokończyłem.


Raven w odpowiedzi rozchylił powieki i uśmiechnął się nieśmiało. Poczułem, jak w moje oczy wkrada się pewien mroczny cień; ta pierwotna zaborczość, kiedy dwoje ludzi właśnie uprawiało nieziemski seks i widziało u siebie nawzajem praktycznie wszystko, i należy jakoś zasygnalizować, że to wszystko należy do ciebie. Natychmiast zacząłem obdarzać jego twarz czułymi pocałunkami: w policzki, czoło, nos, powieki. Usłyszałem westchnienie meżczyzny pode mną i natychmiast pocałowałem go w usta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz